To był marzec. Do Płocka pojechaliśmy bardzo ponurym rankiem, co rzucało się w oczy zwłaszcza w konfrontacji z poprzednim, wyjątkowo słonecznym weekendem. Ale nie szkodzi, bo nie pojechaliśmy zanadto łazikować.
Celem było Muzeum Mazowieckie w Płocku, a konkretnie wystawa „Powroty”, gdzie swoje prace prezentował nasz przyjaciel. Wystawa wystawą (swoją drogą fantastyczna, ale niestety już niedostępna), ale jak już w Płocku się znaleźliśmy, postanowiliśmy go troszkę poznać. O tyle o ile, bo dzień w marcu krótki, a i pogoda nie nastrajała. Po wyjściu z muzeum skierowaliśmy nasze kroki w stronę rynku, a potem nad Wisłę, na Wzgórze Tumskie, gdzie znajduje się najsłynniejszy płocki zabytek – katedra. Co jak co, ale katedrę płocką to zobaczyć trzeba. Kiedy teren dzisiejszej Warszawy porastały dzikie puszcze, ona tu już była. Zbudowana na początku XII wieku (kiedy to Płock był stolicą Mazowsza), przez setki lat zmieniała swoje oblicze. Pierwotnie drewniana, w międzyczasie przebudowana w stylu romańskim, następnie gotyckim, wreszcie klasycystycznym. Można zatem śmiało rzec, że zawsze była na czasie. Jakby tak zastanowić się, ilu wydarzeń była świadkiem i ile historii słyszały jej mury, to wyobraźnia zaczyna działać.
Katedra płocka to (przynajmniej w teorii) najstarszy kościół rzymskokatolicki w Polsce. Znajdują się tu historyczne groby dwóch władców – Bolesława Krzywoustego i Władysława Hermana. Syna i ojca. Tyle że groby zostały odnalezione dopiero w 1825 roku. Wcześniej świątynia, wielokrotnie plądrowana i dewastowana, kryła w sobie wiele, dopiero czekających na odkrycie, tajemnic. Przez wieki przebudowywana, modernizowana, dosztukowywana – płocka katedra tyle razy zmieniała swoje oblicze, że patrząc dziś na nią trudno jednoznacznie powiedzieć: tak, jest najstarszym kościołem w Polsce. Jednak jedno jest pewne – dumnie górując nad miastem, przykuwa wzrok każdego. Ma klasę, nie sposób przejść obok niej obojętnie. Ty też, będąc w Płocku, dotknij jej murów:)