Powstała od zera, z marzeń o ekskluzywnym i lekko snobistycznym nadmorskim kurorcie. Krążyły o niej różne plotki, czasem niepochlebne. A jednak z roku na rok przyciągała coraz większe rzesze turystów, tętniła życiem, intrygowała. Aż do wybuchu wojny.
Przyciągała, budziła zainteresowanie, była miejscem dla artystów, polityków, przemysłowców, inteligencji i… snobów. To dziwne miejsce na wąskim pasie ziemi między Wielkim Morzem a zatoką, gdzieś „na końcu świata”, otaczała legenda o luksusach. Tak o Juracie pisze w swojej książce „Jurata – kurort z niczego” Małgorzata Abramowicz. I choć przedwojenny wizerunek tej miejscowości dawno już przeminął, pozostawił po sobie trwałe ślady.
Wszystko zaczęło się już w 1928 roku. To wtedy zaczęto karczować rozległy, sosnowy bór i budować pierwsze domy i wille. Powstało tu wiele pensjonatów, a także słynny hotel Lido – niegdyś najbardziej ekskluzywny w całej Juracie, dziś nieco odbiegający od najwyższych standardów. Bywali tu Eugeniusz Bodo, Jan Kiepura, Józef Beck. Córka Wojciecha Kossaka, Magdalena Samozwaniec, nazwała go luksusowym statkiem pasażerskim, z którego nikt nie ma ochoty wysiadać. Do Juraty miała odrobinę prześmiewczy stosunek – w jednym ze swoich felietonów nazwała ją Dziuratą, kpiła też z szeroko rozpowszechnionych, snobistycznych rozrywek tego kurortu. Jednak bywała tutaj praktycznie co roku, w letniej willi ojca.
Kossakówka miała kształt typowych, parterowych willi z ogrodami, jakie zaczęto budować w Juracie pod koniec lat 20. Wiele tych domów istnieje do dzisiaj. Wojciech Kossak, malarz, spędzał w Juracie praktycznie każdy letni sezon, stąd zapotrzebowanie na własne miejsce do pracy i odpoczynku. Był wielkim miłośnikiem polskiego wybrzeża. Dbał o willę w Juracie do ostatnich chwil. Wyjechał stąd w połowie sierpnia 1939 roku. Do swojej przyjaciółki pisał : Zostanę tu, jak długo się da, mam ciągle pełny rezerwuar benzyny w moim wozie… no i jak zaczną stamtąd Hel i Juratę bombardować – to wio! W rzeczywistości jednak czekał na wypłatę za obrazy, aby móc wrócić do Krakowa.
Plaże, mewy i pieniądze – tak skwitowała Małgorzata Abramowicz przedwojenną Juratę. Dziś także odnosi się wrażenie, że to kurort snobistyczny. Miejsce dawnego Cafe Casino zajmuje hotel Bryza, po przeciwległej stronie ma stanąć ekskluzywny Royal Tulip, w zatokę wbija się szerokie molo. Kurort powstały z niczego, z bogatą przedwojenną historią, wciąż cieszy się zainteresowaniem inwestorów. Ekskluzywne apartamentowce sąsiadują z modernistycznymi willami z lat 20. Jednak i PRL zostawił tu swój ślad – pomiędzy sosnowymi lasami wyrosły potężne domy wypoczynkowe takie jak Kaper czy Jantar. Nie udało się Juraty uchronić przed masową turystyką. To kurort eklektyczny, trochę dziwaczny, jakby poskładany z różnych klocków. I choć dziś już nie wszystko jest tu jak z kolorowego prospektu , warto dać Juracie szansę. Spróbować odnaleźć w niej gdzieniegdzie tlącego się jeszcze, przedwojennego ducha.
Cytaty pochodzą z książki „Jurata – kurort z niczego” Małgorzaty Abramowicz.