Slow food, slow travel, slow life – takie hasła słyszymy coraz częściej. Nie znaczą one nic innego, jak powolne smakowanie życia w różnych jego aspektach, przedłożenie jakości nad ilość. Refleksję. Taki slow rhytm obecny jest coraz częściej w turystyce. Nie mamy już ochoty zwiedzać na „zaliczenie”. Wolimy powoli błąkać się po uliczkach miast, a czasem po prostu zaszyć się w głuszy i w zasadzie nie robić nic szczególnego.
Pensjonaty i agroturystyki coraz częściej wychodzą naprzeciw nowym trendom, a ja dzisiaj przedstawiam Wam moje TOP 5 miejsc w Polsce, gdzie poczułam prawdziwy slow rhytm i odpoczęłam jak nigdzie indziej:) PS. Kolejność przypadkowa.
1. Istebna – Agroturystyka „Na Połomiu”
Do Istebnej pojechałam kilka lat temu w okresie sylwestrowym. Plan był prosty – chodziło o miejsce, gdzie można odciąć się od cywilizacji, cieszyć się świeżym górskim powietrzem i dobrym, lokalnym jedzeniem:) Wybór padł na agroturystykę Na Połomiu, którą znalazłam w internecie. Na zdjęciach urzekła mnie bajkowym, iście zimowym klimatem (choć, powiedzmy sobie szczerze, wiedziałam, że na śnieg to raczej nie mam co liczyć:)) i klimatycznymi pokojami. Bez telewizorów. Gdy zajechałam na miejsce, wiedziałam, że moje marzenie o baardzo spokojnym urlopie ma realne szanse się spełnić. Do pensjonatu prowadziła długa droga przez las, a na miejscu przywitała mnie przemiła Gospodyni – Pani Renata. Każdy kolejny dzień wypełniony był błogą ciszą, wciąż świąteczną atmosferą i prawdziwym slow odpoczynkiem:) A więcej o Istebnej możesz przeczytać tutaj.
2. Kadzidłowo – Siedlisko „Oberża Pod Psem”
Do Kadzidłowa przyjechałam w marcu. To dość osobliwa pora roku jak na Mazury, ale nie przeszkadzało mi to. Chyba nawet wręcz przeciwnie?:) Tuż obok znanego Parku Dzikich Zwierząt znajduje się prowadzone przez Danutę i Krzysztofa Worobców Siedlisko „Oberża Pod Psem”. Już w wejściu poczułam, że spędzę tutaj czas dokładnie tak, jak sobie zaplanowałam – na drzwiach wejściowych została zawieszona papierowa torebka z McDonalda z napisem „Nie mamy czasu dla ludzi, którzy nie mają czasu”:) Pokoje są urządzone w dawnym, mazurskim klimacie, a na śniadanie i kolację można zjeść naprawdę pysznie. Na miejscu są robione domowe konfitury, chleb, sery. A wszystko to w otoczeniu pięknego lasu i zwierząt, którym także totalnie nigdzie się nie spieszy:). Idealny slow rhytm. Więcej o Kadzidłowie możecie przeczytać tutaj
3. Faszcze – Pensjonat „Dzika Kaczka”
To moje najnowsze odkrycie w stylu slow Do mazurskich Faszczy wybrałam się na kilka pięknych, lipcowych dni. To maleńka miejscowość, przez którą przechodzi raptem jedna szutrowa droga otoczona lasami, łąkami i polami. Istna sielanka:) Właśnie w takim otoczeniu powstał pensjonat „Dzika Kaczka”, z miłością prowadzony przez Panią Agnieszkę. Na pensjonat zostały zaadaptowane stare pruskie zabudowania, wokół których roztacza się dziś piękny ogród. Uprawiane są tu zioła, warzywa i owoce – wszystkiego można spróbować na śniadaniu i kolacji. A po posiłku? Najlepiej wybrać się nad pobliskie jezioro Głębokie, posiedzieć na pomoście słuchając żurawi lub poeksplorować teren z perspektywy łodzi:) Więcej o Faszczach przeczytacie tutaj.
|
|
4. Sarbinowo – Agroturystyka i Stadnina Koni „Czarcia Podkowa”
Mowa o Sarbinowie, ale nie tym nadmorskim, tylko położonym jeszcze dalej:) Dla mnie – warszawianki – wręcz na „końcu świata” (nieopodal Kostrzyna, tuż przy granicy niemieckiej). Tyle kilometrów przebytych tylko po to, żeby pojeździć na koniach? Na szczęście Agroturystyka „Czarcia Podkowa” to o wiele więcej. Położona w przepięknych okolicznościach przyrody (około 7 km od granic Parku Narodowego Ujście Warty), w stu procentach spełniła moje marzenie o odpoczynku w stylu slow. Agnieszka i Robert Gumbis, właściciele agroturystyki, zrobili tu kawał dobrej roboty – odtworzyli z ruin ponad 100-letnie zabudowania i nadali im nowe życie – oprócz pensjonatu założyli również stadninę koni, dzięki czemu miałam okazję potrenować moje (wątpliwe dość) jeździeckie umiejętności:) A także pojeździć rowerem po okolicy, pobiegać boso po łące i poczuć prawdziwy, błogi spokój:) Więcej o Sarbinowie przeczytasz tutaj.
5. Bory Tucholskie – „Leśne Apartamenty” w Bielskiej Strudze
W Bory Tucholskie wybrałam się na aktywny wypoczynek, co rzecz jasna nie wyklucza slow rytmu Tym razem na pierwszy plan postawiłam rowery. A jest tu gdzie jeździć – jasno wytyczone trasy nie pozwalają się zgubić pomimo tego, że las jest tu praktycznie wszechobecny. A skoro w Borach rządzą drzewa, to i pośród drzew ukryta została agroturystyka „Leśne Apartamenty”, o której przeczytałam w jednym z magazynów podróżniczych. Znajdujący się w Bielskiej Strudze przepiękny szachulcowy dom podzielony został na części mieszkalne o wdzięcznych nazwach. Mi przypadł położony na poddaszu Apartament Ptasi. Co mnie tu urzekło? Cudny wystrój, śniadania przynoszone w koszach, a przede wszystkim poranne koncerty okolicznych zwierząt. Takie, jakich nie słyszałam nigdzie indziej. Miejsce idealne dla wszystkich, którzy chcą spędzić wakacje blisko natury i bez pośpiechu:) A więcej o rowerowych Borach Tucholskich przeczytasz tutaj.
Na koniec moja pierwsza infografika turystyczna (na razie bardzo prosta). Mam nadzieję, że Ci się przyda:)