Zobaczyłam to miejsce zupełnie przypadkiem. Miałam właśnie wjechać na szlak prowadzący do Suwalskiego Parku Narodowego, kiedy zauważyłam tabliczkę wskazującą osiemnastowieczny cmentarz żydowski. Nie wiedziałam do końca, gdzie skręcić. Drogowskaz jest, a drogi nie ma?
Była. Dzika, porośnięta wysoką trawą, będąca symptomem zapomnianej przeszłości. U bramy opatrzonej hebrajskimi inskrypcjami ślad po niej zaginął. Przeobraziła się w zieloną łąkę, tak jakby wejście tutaj było dawno niedostępne. Jednak pchnęłam wrota bramy i udało się. Na rozległej, kwiecistej przestrzeni ujrzałam „porozrzucane” w nieładzie, chylące się ku ziemi macewy. Dosłownie kilka. Na niektórych z nich ułożono, zgodnie z żydowską tradycją, małe kamyczki.
Osada Jeleniewo powstała w XVIII wieku i już wtedy kultura żydowska była tutaj bardzo obecna. Pod koniec XIX wieku aż połowę ludności tu mieszkającej stanowili wyznawcy judaizmu, jednak z roku na rok było ich coraz mniej. Tania Katzir, która przed wojną mieszkała w Suwałkach, zostawiła nam bogaty w informacje opis Jeleniewa z lat jej młodości:
Żydzi w Jeleniewie żyli bardzo skromnie. Zajmowali się głównie rolnictwem i krawiectwem. Wyjeżdżali z Jeleniewa w niedzielę i pracowali w Suwałkach aż do czwartku. Do domów wracali tuż przed szabasem. Niektórzy zabierali w niedzielę zwierzęta gospodarskie: konie, krowy, kurczaki, żeby je później sprzedać w mieście. Prawie wszyscy mieli krowy i konie. Żydzi byli też właścicielami ziemi. Domy miały wygląd bardzo prymitywny. Były drewniane i pokryte strzechą. Izby były skromne. Większość domów miała jedną izbę i kuchenkę, inne były nieco większe, posiadały może dwie lub więcej izb. Niektóre domy były trochę ładniejsze, miały mocny drewniany dach zamiast strzechy. Pośrodku wsi znajdowało się małe jeziorko, z wielką liczbą gęsi i innego ptactwa. Wokół jeziorka mieszkało trzydzieści żydowskich rodzin. Nieco dalej stał kościół, wokół którego mieszkała wspólnota chrześcijan. Synagoga stała w bocznej uliczce wsi, otoczona domami. Z tyłu za synagogą znajdował się cmentarz. Przed synagogą mieszkał rabin, niedaleko także szames Jakow z żoną Brajną.
Z okresu istnienia synagogi nie zachowało się ani jedno zdjęcie. Jednak lukę tą zapełniają bogate wspomnienia ludzi, którzy z przedwojennym Jeleniewem byli związani, mieszkali tu, mieli swoje rodziny. Większość z nich zginęła w masowej egzekucji, w jednym z obozów śmierci.
W 1989 roku Jeleniewo odwiedził Herman Storick (przebywający na stałe w Nowym Jorku), potomek Żydów zamieszkujących te tereny przed wojną. Tak pisze:
W czasach dzieciństwa matka rozpalała ciągle na nowo moją wyobraźnię opowieściami o wsi zwanej Jeleniewo. Słyszałem również o swoim wujku, jego żonie i pięciorgu dzieciach, którzy zdecydowali, że nie wyemigrują do Stanów Zjednoczonych, ale pozostaną i będą kontynuować tradycję życia na wsi. Nasza żydowska historia w Jeleniewie rozpoczęła się ponad dwieście lat temu.
Już wtedy, w latach 80., niewiele zostało z żydowskiej przeszłości Jeleniewa. Po synagodze nie było ani śladu, a cmentarz znajdował się w opłakanym stanie. Dzięki Hermanowi Storickowi został on na nowo uporządkowany. Ciężkie prace prowadzone na jego terenie doprowadziły do odnalezienia i wyeksponowania zarośniętych wcześniej macew. W 1992 roku ustawiono obelisk ku czci Żydów z Jeleniewa.
Stojąc na spokojnej, wilgotnej od deszczu łące, pośród ledwo wystających ponad ziemię macew, miałam wrażenie odosobnienia i ponownego zapomnienia tego miejsca. Podobno w 1989 roku wielu mieszkańców Jeleniewa nie miało pojęcia, że kiedykolwiek żyli tutaj Żydzi. Dzisiaj, dzięki odnowionemu kirkutowi, pewnie nie spotkamy w Jeleniewie nikogo, kto by o tej historii nie słyszał, jednak ścieżka prowadząca na cmentarz wciąż nie jest udeptana. A to przecież tak niewiele kroków. Jeśli my zapomnimy, kto będzie pamiętał?