Szary, dżdżysty dzień. Chmury wiszą nisko, a mgła osnuwa kopuły supraskiej cerkwi. Mistyczne śpiewy dodają temu miejscu lekko tajemniczego charakteru. Jednak największą siłę przyciągania mają tu ikony. Zebrane z wielu zakątków Europy, pisane przez natchnionych artystów. Opowiadają biblijne historie, budują więzi wśród wyznawców, stanowią cel kontemplacji i modlitwy.
Przed wejściem do monasteru czeka już niewielka grupka ludzi, do której dołączam. Po chwili przychodzi po nas duchowny i wprowadza nas w swój klasztorny świat. W dniu, w którym odwiedziłam Supraśl, wierni prawosławni obchodzili Wielki Piątek. Od rana trwały przygotowania do pasyjnych nabożeństw. Tego dnia, podobnie jak w obrządku katolickim, nie jest sprawowana liturgia eucharystyczna. Wierni szykują się do adoracji Grobu Pańskiego, symbolizowanego przez płaszczenicę. To całun z ikoną przedstawiającą umarłego Chrystusa. Wokół niego zaświecą uroczystym blaskiem liczne, cieniutkie jak gałązki świece. Ich ciepła poświata wypełni całą cerkiew. Przedtem jednak odbędzie się procesja wiernych, obejdą oni wraz z całunem świątynię.
Nazwa prawosławie (z greckiego „orthodoxia”) oznacza „prawdziwą wiarę”. Nasz przewodnik podkreślił w swojej opowieści, że kościół prawosławny prawdziwie wierzy, bo od wieków rządzi się tymi samymi prawami, jest niezmienny. Choć historia supraskiego monasteru sięga aż XV wieku, został on zupełnie zniszczony podczas II wojny światowej. Cerkwie były wtedy nagminnie dewastowane. Teraz świątynia jest w trakcie odbudowy.
Rozglądam się po wnętrzach. Ołtarz mieni się bogactwem kolorów, a niemal każdy element dekoracyjny oblany jest złotem. Największa moc bije jednak z ikon. Wszystkie lśnią nieopisanym blaskiem. Ikony są bardzo ważnym elementem tradycji prawosławnej. Przekazują karty Biblii i zachęcają do odkrywania ich znaczeń. Skrywają w sobie niezwykłe historie, mają przeróżne rodowody. Tu, w Supraślu, jest ich wyjątkowo dużo. Ozdabiają nie tylko wnętrza cerkwi. Są również zebrane w muzeum.
Supraskie Muzeum Ikon zachwyca kolekcją polskich i rosyjskich ikon z XVIII, XIX i XX wieku. Atmosfery tajemniczości dodaje chóralna muzyka obecna w każdej z sal. Jest ciemno, oświetlone są tylko ikony, bo to one są tu celem kontemplacji. Gra świateł dodaje temu miejscu niezwykłego charakteru. Trasę muzeum wieńczy sala ozdobiona freskami pochodzącymi z XVI wieku, które cudem udało się ocalić przed zniszczeniem podczas II wojny światowej.
Dzięki swym opowieściom, przewodnik pomógł mi poczuć atmosferę nabożeństw prawosławnych oraz zrozumieć rolę ikony w tejże religii. Dla wyznawcy jest ona swoistym nośnikiem ważnych dla niego chrześcijańskich wartości. Zarówno twórca ikony, jak i jej odbiorca, odnajduje w niej pragnienie kontemplacji i modlitwy. Samo oglądanie to za mało. Mówi się, że ikona jest pisana, nie zaś malowana. Być może wynika to z tradycji, że każda postać przedstawiona na niej musi być podpisana.
Po wyjściu z muzeum czas na krótki spacer po Supraślu. Miasteczko jest tak małe, że obchodzę jego centralną część w dziesięć minut, idąc niespiesznym krokiem. Po drodze zachodzę do dwóch małych kościołów, otwartych, mimo że nie odprawia się w nich żadne nabożeństwo. Dosłownie dwa kroki stąd znajduje się prawosławny monaster. W tym dniu to właśnie on skupi w sobie najwięcej wiernych. Adoracja potrwa całą noc.