po kraju

blog Gosi Szymańskiej
  • Home
  • Miejsca
    • Dolnośląskie
    • Kujawsko-Pomorskie
    • Lubelskie
    • Lubuskie
    • Łódzkie
    • Małopolskie
    • Mazowieckie
    • Podkarpackie
    • Podlaskie
    • Pomorskie
    • Śląskie
    • Świętokrzyskie
    • Warmińsko-Mazurskie
    • Wielkopolskie
    • Zachodniopomorskie
  • Galerie
  • Kultura
  • To i owo
  • O mnie
  • Współpraca

Po Tatrach chadzano. Zeszłoroczne wspomnienia z gór:)

Jesteś tutaj:
Strona główna
/
Miejsca
/
Po Tatrach chadzano. Zeszłoroczne wspomnienia z gór:)

Po Tatrach chadzano. Zeszłoroczne wspomnienia z gór:)

Mimo, że mamy początek września, w Dolinie Małej Łąki nie ma tłumów. Gdy po około czterdziestu minutach skręcamy na Przysłop Miętusi (a dalej na Małołączniak), w dalszej drodze nie towarzyszy nam już praktycznie nikt. W powietrzu unosi się zapach lasu, a zbutwiałe konary trzaskają o podeszwy butów.

Nie wiesz, co czeka cię za kolejnym wzniesieniem czy zakrętem. I to jest chyba w tym wszystkim najbardziej pociągające. Ta niewiadoma i towarzysząca jej ekscytacja. Czujemy się wtedy jak prawdziwi odkrywcy, choć przecież nie jesteśmy tutaj pierwsi. Przed nami przeszła tędy niezliczona ilość stóp, wykrzyknięte zostały tysiące zachwytów nad krajobrazem Tatr. Tyle, że wtedy nie spotkałbyś na szlaku podobnego do siebie, objuczonego plecakiem górołaza. Nie zobaczyłbyś w jego rękach kijków trekkingowych – raczej ciupagę. I nawet z daleka nie miałbyś problemu z odróżnieniem turysty od turystki, bo płeć piękna wychodziła w góry tylko w strojnych kapeluszach i długich spódnicach. Niewiarygodne? No pewnie! Tak samo jak dla nich trudne do wyobrażenia byłoby to, że w przyszłości wstęp na tatrzański szlak będzie płatny. Ale czasy się zmieniają, potrzeby również. W XIX wieku nawet niewielkie wyjście w góry zyskiwało miano wielkiej wyprawy. Aby ją zorganizować, trzeba było wynająć tragarzy i przewodników – bez nich ani rusz. Już sam dojazd do Zakopanego stanowił nie lada wyzwanie (choć prawdę mówiąc teraz też stanowi, zwłaszcza w ferie zimowe), bo z Krakowa można było się do niego dostać jedynie niewygodną, góralską furką. Po drodze mijano przepełnione szynki i gospody, więc i o odpoczynek nie było łatwo. Ale czego się nie robi dla Tatr?:)

Gdy mijamy przełęcz Przysłop Miętusi i wchodzimy na szlak prowadzący już wprost na Małołączniak (jeden ze szczytów Czerwonych Wierchów), zaczynamy mijać pojedynczych turystów. Po drodze czeka nas niewielkie podejście z pomocą łańcucha, a potem już tylko mozolny marsz na sam szczyt. Trud rekompensuje nam piękny widok rysującej się coraz wyraźniej sylwetki Giewontu, króla polskich Tatr. Dziś wchodzą na niego tłumy, ale kiedyś tak nie było. Pomijając sam trud wyprawy, problem stanowił brak solidnych map turystycznych. Jeśli nie miałbyś u swego boku doświadczonego górala, biada ci. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – dzięki temu turysta szybko integrował się z miejscowymi i mógł lepiej poznać ich bogatą kulturę. Brak map i jasno wytyczonych ścieżek sprawiał, że wyprawa w góry była ogromnym przedsięwzięciem. Pod żadnym pozorem nie należało zabierać ze sobą tylko jednej pary butów – szybko ulegały one zniszczeniu. Kto zapomniał zaopatrzyć się w zapas, wracał boso! Bez tragarzy żadna dziewiętnastowieczna wyprawa by się nie udała, bo, oprócz dodatkowego obuwia, niezbędne okazywały się kociołki do herbaty, podstawowe artykuły higieniczne, zapałki i świece, a nawet lornetki. No i oczywiście ciupaga! Większym wyprawom towarzyszyła orkiestra góralska, która wieczorami grywała w schroniskach miejscowe szlagiery. Tak to można po górach chodzić.

W końcu docieramy na Małołączniak. Na szczycie pochmurno i mocno wieje, mimo, że jeszcze przed chwilą słońce prażyło niemiłosiernie. Następnie kierujemy się w stronę Kopy Kondrackiej. W tle dostrzegamy zamgloną sylwetkę Krywania, znajdującego się już po stronie naszych południowych sąsiadów. To mocarz słowackich Tatr, obiekt pożądania wielu góromaniaków (już nawet w XVIII wieku!), bohater licznych wierszy i pieśni. Podziwiając piękną panoramę widoczną z Kopy Kondrackiej, pomału schodzimy z powrotem w Dolinę Małej Łąki. Zza chmur znów wyłaniają się ciepłe promyki słońca. Robi się błogo i cicho. Tatry robią wrażenie na ludziach każdego pokolenia. Jest w tym jakaś magia. To się nie zmieni.

1

PS 1: Więcej zdjęć z wyprawy na Czerwone Wierchy znajdziesz tutaj
PS 2: Źródło, z którego korzystałam, pisząc o zwyczajach dawnych górołazów: Krzysztof Pisera, „Jak dawniej po Tatrach chadzano”, Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego, Zakopane 2013

Małopolskie, Miejsca
Trochę inne Mazury. Osada Dzika Kaczka
Ty też tak masz? Krótko o sensie podróżowania

Powiązane Posty

  • 1

    Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir”. Puszcza Kampinoska

    Po Kampinosie chodziliśmy dotąd tylko zimą (a błąd, bo wiosną
  • 4blog-tile

    Bałtyk zimą. Lubiatowo

    Do tej pory Bałtyk znałam tylko od letniej strony. Jednak
  • nabloga8

    Nieznajowa. Beskid Niski

    Jadąc na tydzień w Beskid Niski dokładnie wiedzieliśmy, co chcemy
  • 1muzeum

    Krynica Zdrój. Muzeum Zabawek

    Nie wiem czy w dzieciństwie bawiliście się zwierzakami na kółkach,

Zobacz również

TOP 5 w Kotlinie Kłodzkiej

Ty też tak masz? Krótko o sensie podróżowania

Spacerem po Kazimierzu

O podróżach po Polsce
w radiowej Czwórce

Projekty internetowe:


Blog o podróżach po Polsce
W celu zapewnienia ci komfortowej obsługi naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies.