Po cudnym kwietniowym weekendzie w Kazimierzu Dolnym, zakochaliśmy się w tym mieście jeszcze bardziej! Tym razem zawitaliśmy w kazimierskie progi z naszą córeczką, która się tutaj bardzo dobrze odnalazła:). W poniedziałek rano, gdy większość turystów wyjechała, a Kazimierz odzyskał swój magiczny spokój, wybraliśmy się do okolicznego Mięćmierza. Bywalcom tych okolic miejsce dobrze znane, ale ja byłam tu po raz pierwszy…:)
A cóż to ten Mięćmierz?:) Niegdyś samodzielna wieś, dziś część Kazimierza. Gdy się nim przechadzasz czujesz, jakbyś cofnął się w czasie o wiele, wiele lat. Drewniane chaty kryte gontem, pasieka, studnie, zapach drewna, piasku, rzeki. Niegdyś – zwyczajna wieś, dzisiaj – magiczna:) Mięćmierz był w przeszłości osadą flisacką, znajdowała się tu przeprawa przez Wisłę do Janowca (swoją drogą, Janowiec z zamkiem też warto zobaczyć), praktycznie wszyscy mieszkańcy trudnili się przewozem dóbr.
W Mięćmierzu z pozoru nie ma atrakcji turystycznych (może poza starym wiatrakiem i górą Albrechtówką, skąd roztacza się piękny widok na okolicę). Jednak spacer piaszczystą drogą pośród drewnianych chat i cudnie kwitnącej (akurat nam się trafiło:)) zieleni nie należy do codzienności mieszczuchów. Dlatego czym prędzej publikuję zdjęcia – może ktoś z Was zdąży do Mięćmierza, gdy jeszcze wiosna taka piękna:)