Pieniny. Moje góry. To pierwsza myśl, która zaświtała mi w głowie, gdy na horyzoncie ukazały się pierwsze pagórki, tak znajome i tak bliskie!:) Czym bliżej Szczawnicy, która była celem tej podróży, tym zachłanniej szukałam wzrokiem miejsc, które pamiętałam z wakacji spędzanych w Pieninach dobrych naście lat temu. Szukałam ich po to, by zobaczyć czy czas je zmienił. A jeśli tak, to czy do twarzy im z tą zmianą:)
Zatrzymałam się w przedwojennej willi w Krościenku, małej miejscowości sąsiadującej ze Szczawnicą. Miły i przytulny pensjonat miał w sobie jednocześnie klasę właściwą przedwojennym budynkom o bardzo wysokich pomieszczeniach i wielkich drewnianych oknach ze szczeblinami. Ja jednak nie mogłam doczekać się Szczawnicy, więc nie zwlekając chwyciłam aparat fotograficzny i wyruszyłam w małą sentymentalną podróż:)
Szczawnica jest znanym w Polsce uzdrowiskiem. Od lat przyjeżdżają tu kuracjusze, by zaczerpnąć zdrowego, górskiego powietrza i uraczyć się leczniczymi wodami z pienińskich źródeł. Wody te mają specyficzny aromat i smak, często czuć w nich lekką kwaskowość. W dawnych wiekach górale określali je „szczawami”, stąd nazwa uzdrowiska. Przez wiele lat jednym z symboli Szczawnicy była charakterystyczna, okrągła pijalnia wód, będąca zwieńczeniem ciągu budynków o specyfice typowo PRL-owskiej. Choć wiele lat jej nie widziałam, byłam przekonana, że wiem, gdzie jej szukać. Skręciłam więc z ulicy Głównej w Zdrojową i, wchodząc pod górę, wypatrywałam okrągłego budynku.
Zdążyłam dojść na sam koniec ulicy, a pijalni, ku memu zdziwieniu, nadal nie zobaczyłam. Moja konsternacja nie trwała jednak długo. „Już dawno wyburzony, tylko straszył swoim wyglądem” – dowiedziałam się w informacji turystycznej. Nowa pijalnia wód, postawiona w iście alpejskim stylu, znajduje się tuż obok, w Domu nad Zdrojami. Historia tego budynku jest długa. Został on wybudowany już w XIX wieku. Pijalnia była tu czynna do lat 80. XX wieku. W wyniku pożaru z 2006 roku budynek został rozebrany, a dwa lata później odbudowany w swojej historycznej formie. Faktycznie, jest piękny, tak jak wszystkie zabudowania placu, do którego wiedzie ulica Zdrojowa. Ich architektura doskonale wpisuje się w pieniński krajobraz. Ja jednak poczułam lekki zawód z powodu wyburzenia okrągłej pijalni z lat 70.;) Pewnie dlatego, że przyjeżdżając tu, chciałam ujrzeć starą Szczawnicę, tą moją, którą zapamiętałam z dzieciństwa. Uczucie żalu jednak nieco się ulotniło, gdy weszłam do środka nowej pijalni i zobaczyłam styl, w jakim została ona wykończona oraz zauroczonych nią turystów. Szczawnica stała się jeszcze piękniejsza.
Na koniec spaceru zmierzam w stronę Grajcarka, rwącej rzeki u podnóża gór, stanowiącej dopływ Dunajca. Wzdłuż niej ciągną się nowe alejki dla pieszych i rowerzystów, przyozdobione kwiatami i latarenkami. Ściemnia się, więc ich światło rozbłysło na całą szerokość ścieżki. Mijając kolej linową prowadzącą na Palenicę, dochodzę w końcu do miejsca, gdzie Grajcarek łączy się z Dunajcem. W oddali widzę już znajomą skałę wystającą z rzeki, na której dumnie stoi wyrzeźbiony góral. Od lat, odporny na wszelkie zmiany zachodzące wokół, wita mieszkańców i turystów, wskazując im drogę do Szczawnicy:)