Takiej wsi już nie pamiętam. Nie pamiętam zboża ścinanego kosą, wozów drabiniastych, malowanych chat pokrytych strzechą. Moja pamięć sięga najdalej początku lat 90. – polska wieś nie była wtedy jeszcze tak unowocześniona, miała w sobie wciąż dużo sielskości (inna rzecz, że patrzyłam na nią przez pryzmat dziecka), ale daleko jej było do tej, jaką znamy z pejzaży Wyspiańskiego. Dlatego dobrze, że są jeszcze takie miejsca jak skansen w Maurzycach.
Skansen w Maurzycach to nie tylko stare zagrody (przeniesione z okolicznych wsi), lecz również wiejska szkoła, kościół, przydrożne kapliczki czy wiatrak. Można tutaj zobaczyć zmiany, jakie przyniósł nam ostatni wiek – a jest ich ogrom. We wnętrzach znajdują się oryginalne sprzęty codziennego użytku z końca XIX i początku XX wieku, a także łowickie wycinanki i wyklejanki, które kojarzą nam się z tym regionem chyba najbardziej:)
Jest upalny, majowy dzień. Wchodzimy do wiejskiego kościoła mając nadzieję na odrobinę chłodu. Ogarnia nas błoga cisza – tak charakterystyczna dla tego typu miejsc. Można tak siedzieć i siedzieć. Kościół w Maurzycach, zbudowany w 1758 roku, został przeniesiony z Wysokienic. Jak cały skansen, jest więc namiastką tego, co kiedyś było w regionie łowickim codzienne, wszechobecne. Warto spędzić tu dzień:)