Łagodne bieszczadzkie zbocza, zalesione Pieniny, majestatyczne piękno Tatr – myślałam, że w polskich górach niewiele mnie już może zaskoczyć. Jadąc w Góry Stołowe przekonałam się, w jak dużym byłam błędzie!:)
Na szczyt Szczelińca Wielkiego prowadzi mnie kręty szlak, zbudowany w dużej części z kamiennych schodów. Wspinam się od strony schroniska „Pasterka”. Po krótkiej przejażdżce serpentynami wijącymi się wokół gór, zostawiam samochód na małym parkingu i ruszam w trasę. W przebrnięciu przez pierwszy odcinek wspomagają mnie leżące gdzieniegdzie, zwalone konary drzew oraz skały formujące dość strome schody. Z każdej strony otacza mnie bujna roślinność. Jednak po kilkunastu minutach marszu krajobraz ulega znacznej zmianie – skały zaczynają się mnożyć, rosnąć i przybierać niesamowite kształty. W ich korytarzach temperatura spada o kilkanaście stopni, wpadają tu jedynie maleńkie strużki światła.
Gdzieniegdzie jest tak wąsko, że muszę zdjąć plecak, by się przecisnąć dalej – nie bez powodu jedna ze skał została nazwana Uchem Igielnym. Przedzierając się przez ten istny skalny labirynt, docieram w końcu na pierwszy taras. Rozpościera się stąd przecudny widok na pola ozdobione snopkami siana i łagodne, trawiaste pagórki. W tle rysuje się zamglony górski krajobraz, już po stronie czeskiej. Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt w Górach Stołowych. Jego wysokość sięga 919 metrów, jednak wyższe partie objęte są rezerwatem dostępnym dla turystów za niewielką opłatą. I tu dopiero zaczyna się prawdziwy skalny galimatias – mijam potężnego Małpoluda, by przemierzając ciasne przesmyki zejść do przenikającej chłodem Diabelskej Kuchni. Po kolejnym slalomie pośród fantazyjnie powyginanych form skalnych schodzę do mrocznego Piekiełka, z którego wychodzę wprost do Nieba – na taras, z którego rozpościera się iście sielski widok.
Tworząc masyw Gór Stołowych natura wykazała się bujną wyobraźnią. Spoiwo skalne jest tu wyjątkowo różnorodne – wapienne, krzemionkowe i ilaste. Zjawisko to, w połączeniu z silnym działaniem wiatru i wody, przyczyniło się do powstania niesamowitych form, które każdemu mogą przypominać co innego. Zwłaszcza dzieci mają dużo frajdy w nazywaniu po swojemu tutejszych skał. Wokoło słychać ich śmiech i entuzjazm, a to rzadkie w górach, gdzie mali wycieczkowicze są najczęściej znużeni i narzekają na bolące nogi.
Zapierające dech w piersiach widoki, które rozpościerają się ze szczytu Szczelińca Wielkiego, rekompensują trud jaki funduje nam podejście pod górę (choć nie jest to mimo wszystko najbardziej męcząca trasa). Jednak szlak rodem z prehistorycznych krain, gdzie przyroda popisała się jeszcze większą pomysłowością, zastałam w kolejnych zaplanowanych przeze mnie punktach na mapie. Na mapie Gór Stołowych. O tym w kolejnej części.