O MAZURACH LAT 90.
Do Giżycka jeździliśmy praktycznie co roku. Rodzice upodobali sobie to miejsce, tata przez swoje wędkarskie hobby, mama – bo świeże powietrze, woda, lasy. Idealnie na urlop z dwójką dzieci. Za każdym razem zatrzymywaliśmy się w ośrodku wypoczynkowym Almatur, w 1992 roku po raz pierwszy. Urywkowe obrazy jakie zapamiętałam z tego wyjazdu trochę mieszają mi się z kolejnymi. Abstrahując od faktu, że byłam wtedy kilkuletnim dzieckiem i pamięć zdążyła się zatrzeć, w Giżycku po prostu nic się wtedy nie zmieniało.
Ośrodek Almatur położony był praktycznie na wyjeździe z miasta, w lesie, u brzegów jeziora Niegocin. W latach 90. na jego turystyczną infrastrukturę składały się domki typu brda, murowane bungalowy, okrągła stołówka i przystań nad jeziorem. Brdy były absolutnym hitem, dziś powiedzielibyśmy „must have”, ośrodków wypoczynkowych na Mazurach. Bywało, że w trójkątnych domkach (z wysoką podmurówką, pod którą my, dzieciaki, chowaliśmy szyszki i inne leśne znaleziska) mieszkała więcej niż jedna rodzina. Na parterze był aneks kuchenny i „salon” z dwiema wersalkami i nocnym stolikiem. Na piętrze – miejsce do spania dla dzieci (lub drugiej rodziny, jeśli domek był dzielony). Brdy były wyposażone w tarasy, na których, przy dobrej pogodzie, toczyło się całe wczasowe życie. Nasz był na ogół zasłany złowionymi przez tatę rybami. Albo grzybami nawiniętymi przez mamę na nitkę. I koszami z jagodami. W listopadzie ubiegłego roku pojechałam do Giżycka ponownie, po wielu latach przerwy. Chciałam zobaczyć, jak dziś wygląda Ośrodek Almatur. I czy w ogóle jest.
Jest. I niewiele się w nim zmieniło. Brdy co prawda odmalowane na inny kolor, część budynków przejęło gimnazjum. Ale ogólne wrażenie miejsca podobne. Na środku kompleksu wciąż znajduje się ta sama recepcja, z kluczami wiszącymi na półce za pulpitem. I przystań nad jeziorem ta sama. Tylko drzewa poszły w górę. Podobny architektonicznie ośrodek wypoczynkowy znajduje się w Wilkasach. Bywało, że i tam spędzaliśmy kilkudniowe wakacje. Na skarpie nieopodal jeziora Niegocin usytuowany jest ośrodek AZS-u, gdzie tata bywał w młodości na piłkarskich zgrupowaniach. Studenckie domki wielkości kilku metrów kwadratowych stoją po dziś dzień, choć mam wątpliwości czy są użytkowane. Tuż obok położony jest z kolei typowy ośrodek wczasowy dla rodzin z dziećmi – przystań, brdy, plac zabaw. W listopadzie wszystko to wyglądało na zamrożone, jakby nieobecne w czasie rzeczywistym. Jednak wciąż istnieje, niezmiennie jest, niczym mazurski leitmotiv lat 90.