W sobotę poznaliśmy laureatów 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, wielkiego wydarzenia kulturalnego stolicy. Wczoraj zaś na ekranach kin festiwalowych mogliśmy zobaczyć ostatnie projekcje filmów tegorocznej edycji. Nieuchronnie nadchodzi czas podsumowań;)
Dla mnie ten tydzień, choć pełen obowiązków i daleki od lipcowej, wrocławskiej atmosfery (kiedy to miałam cudowną możliwość poświęcić się festiwalowi T-Mobile Nowe Horyzonty niemal w stu procentach), był jednak czasem licznych refleksji i niespodzianek. Poruszyły mnie nie tylko kontrowersyjne nieraz tematy przedstawiane w filmach, lecz przede wszystkim ich kunsztowny, artystyczny przekaz oraz niemała ilość bardzo udanych reżyserskich debiutów.
Czeska, malownicza wieś. Sielski krajobraz pełen pól i sadów. Pośród arkadyjskiego pejzażu stoi dom ekscentrycznego malarza, człowieka który, wskutek choroby, znajduje się na łożu śmierci. Opiekują się nim dwie kobiety. Karla, również malarka, kieruje się w swoim postępowaniu nieokiełznanymi emocjami, właściwymi artystom. Zaś pielęgniarka Jaruna, choć pragmatyczna i spokojna, kryje w sobie mocne wydarzenia z przeszłości, które nie pozwalają jej opuścić chorego malarza. Jej postać budowana jest przez cały czas trwania filmu. I w końcu Vladimir – ekscentryczny artysta. Nieopanowany, pełen skrajnych emocji, trudny do zniesienia. A jednak wciąż odnajduje wokół siebie oddane mu kobiety, na które działa jak magnes. Dramat o umieraniu i o walce, o skomplikowanej miłości, o emocjach wywołanych bolesną sytuacją, o dalekiej od ideału relacji ojciec-syn, o cierpliwości i sile.
Hiszpania. Lili, po kilku latach pracy w Meksyku, wraca do rodzinnego domu. Choć zamierza spędzić tu tylko kilka tygodni, nie może odnaleźć się w nowej sytuacji. Matka dziewczyny, lekko zwariowana choć dobroduszna, wymusza na niej szereg spotkań z rodziną, co z początku wydaje się być dla Lili trudne i nieautentyczne. Jednak z każdą wizytą kobieta odkrywa w sobie zaskakujące emocje, które prowadzą ją do swoistego odreagowania budowanego w sobie napięcia. Film o dorastaniu, o utracie dzieciństwa, o niemożności powrotu do beztroskiej przeszłości, a także o konfliktach rodzinnych spowodowanych wejściem dzieci w dorosłe życie. Po filmie miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z jego reżyserką, a zarazem debiutantką, Lilianą Torres. Zbieżność imion nie jest przypadkowa – to film o niej samej, a ukazani w nim bohaterowie to autentyczni członkowie rodziny reżyserki. Liliana Torres przyznała, że praca na planie była dla niej swoistą terapią w tworzeniu relacji rodzinnych.
Grecja. Spokojne małżeństwo i cichy dom na wsi. Codzienne czynności ukazywane w zbliżeniach, długie kadry, emocje wyrażane wszystkim, tylko nie słowami. I tajemnica. Mężczyzna wyrusza w podróż do sąsiedniej Bułgarii, by dokonać tam niecodziennej transakcji. Zamierza kupić dziecko. Film oparty jest na niejasnościach, na swoistej enigmatyczności, której sens dopowiadany jest przez przyrodę, jej rytm i silne żywioły. Niezwykły obraz ukazujący ludzkie cierpienie w obliczu skomplikowanej sytuacji i wspaniałe kadry zmuszające odbiorcę do myślenia.
To tylko kilka filmów, które miałam okazję widzieć na 29. Warszawskim Festiwalu Filmowym. Opisałam kolejno: „Jak nigdy dotąd” – reż. Zdeněk Tyc, „Spotkanie rodzinne” – reż. Liliana Torres, „Alienacja” – reż. Milko Lazarov. Przez cały tydzień zostało wyświetlonych ponad 200 filmów z całego świata, których pokazy często były uatrakcyjniane spotkaniami z twórcami i aktorami. Główną nagrodę w Konkursie Międzynarodowym zdobył polski film „Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. Nagrodę za Najlepszą Reżyserię otrzymał Zaza Urushadze – „Mandarynki” (Estonia, Gruzja). Zaś konkurs 1-2 (czyli debiut lub druga pełnometrażowa produkcja danego reżysera) wygrały ex-aequo: „Japoński piesek”, reż. Tudor Cristian Jurgiu oraz widziany przeze mnie, poetycki film „Alienacja”.
Niezwykle wysoki poziom dzieł prezentowanych na Warszawskim Festiwalu Filmowym wyjaśnia, czemu wydarzenie to z biegiem lat nabierało na znaczeniu i dziś stanowi prawdziwe święto kina. Dla mnie była to doskonała okazja, by poszerzyć swoją, skromną bądź co bądź, wiedzę o filmie;)